Macie taki krótki zapychacz, przed rozwinięciem akcji.
Dziękuję awesome i POGROMCZYNI za komentarze. Gdyby nie wy, Wen pewnie jeszcze siedziałby na plaży i odpoczywał.
Miłej lektury ;)
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Pierwszą rzeczą jaką zobaczył po obudzeniu była twarz czarnowłosej kobiety pochylającej się nad nim. Była ubrana w biały kitel, co świadczyło o tym, że jest jednym z medyków. Długie, proste, czarne jak smoła włosy opadały na plecy i ramiona okalając twarz, na której zagościł wyraz niedowierzania i zaskoczenia. Piękne usta otworzyły się by coś powiedzieć, ale najwyraźniej rozmyśliła się zanim wydobył się z nich choćby najmniejszy dźwięk. Severus spojrzał po raz drugi na całą twarz i uderzyło go podobieństwo czarnych oczu dziewczyny do jego własnych. W swoim życiu spotkał tylko jedną osobę o takim spojrzeniu.
- Nari? - wyszeptał, bo nie było go stać na nic więcej.
- Och Severusie. - Mając łzy szczęścia w oczach przytuliła Snape'a.
Mistrz Eliksirów pogłaskał tak znajome mu włosy i zmierzwił je, co spotkało się z prychnięciem niezadowolenia ze strony drugiej osoby.
- Och, braciszku - zaszczebiotała dziewczyna.
- Nari. Jak dobrze cię widzieć - pomimo lekkiego tonu, kobieta potrafiła wyczuć w tym głosie gorzkie nuty. Severus nigdy nie używał jej pełnego imienia. Uważał, że Namarenna to najgłupsze imię jakie ktokolwiek mógł kiedykolwiek dać dziecku i to jeszcze z tak znakomitego rodu jak ród Snape'ów.
- Co się stało? - Szczęście zniknęło z jej twarzy, a zastąpiła je powaga.
- Nic... - Spuścił wzrok wiedząc, że przed jego siostrą nic się nie ukryje. Nikt nie umiał czytać jego najgłębiej skrywanych uczuć i myśli z wyjątkiem Nari.
- Czyli uważasz za normalne to, że spotyka się swojego brata leżącego nieprzytomnego pod ścianą i to jeszcze w Mungu! - Nari wstała z miejsca i spojrzała z ukosa na leżącego na łóżku mężczyznę. - Co się stało? - zapytała ponownie. Odczekała chwilę i gdyby nie przybliżyła się do niego, nie usłyszałaby nic.
- Mojego syna ugryzła czarna róża.
- Twój... CO?! Czarna?! Przecież one są zakazane!
- Och, wiem, ale to Magenta je tam zasadziła. Nie mogłem jej odmówić! - oburzył się Snape. Tak, Nari wiedziała, że jej brat zrobiłby wszystko dla swojej narzeczonej.
- Dobrze. Przepraszam, mogłam się domyśleć. Myślę, że powinniśmy się przenieść do mojego gabinetu i tam kontynuować naszą rozmowę.
- Miałem nadzieję, że to zaproponujesz.
Snape wstał i obrzucił pomieszczenie sceptycznym wzrokiem. Było tu tylko jedno łóżko. Koło niego stały dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała Nari, a na drugim leżała zawartość jego kieszeni. Kiedy jego wzrok padł na przeźroczystą fiolkę ze wspomnieniem w środku znieruchomiał.
- Severusie?
- Nie, nic. Masz może myślodsiewnię? - zapytał spoglądając na nią z ukosa.
- Nie, ale myślę, że możemy jedną pożyczyć z magazynu - odpowiedziała, ale wzrok miała skierowany na malutką buteleczkę. Domyśliła się co to jest i już chciała o nią zapytać, ale Severus staną nad krzesłem i zgarnął wszystkie rzeczy do kieszeni i spytał czy mogą już wyjść.
- Oczywiście. Chodź. Mój gabinet jest na końcu korytarza. - Wstała i poprowadziła go do małego pokoju ukrytego za zaklęciami. - Oto moje królestwo - powiedziała stając drzwiach.
Snape po swojej siostrze mógł spodziewać się jednorożców hasających od jednej ściany do drugiej, pingwinów dreptających po dywanie lub wszelkich innych normalnych i mniej normalnych stworzeń i istot, ale nie tego co zobaczył. Pokój był zadziwiająco... normalny. Miał powierzchnię powiększoną magicznie i cała przeciwległa ściana była zrobiona ze szkła. Przez nią rozpościerał się widok na ogrody lecznicze, w których zbierało się potrzebne zioła. Za ogrodami był las, który ciągnął się aż po horyzont. Zwiedzanie pokoju przerwała Nari, która zawołała Severusa, by ten usiadł na krześle przed biurkiem.
- Więc? Wytłumacz mi jakim cudem to jest twój syn. - Severus poczuł się jak na przesłuchaniu w sądzie.
- W sumie, to nie jest mój syn. To syn Lily i Jamesa Potter'ów. - Snape zdziwił się, że Nari nie zareagowała na tę nowinę. Wyglądała tak, jakby to nie była dla niej nowość. - Dostałem wezwanie do Ministerstwa na sprawdzenie pochodzenia dziecka. Musiałem nałożyć na nie silne zaklęcie adopcyjne, by wyszło, że jest to dziecko moje i Magenty.
- Ale dlaczego? Przecież chcesz je zaadoptować.
- Tak, chcę. Ale to Harry Potter. Ten, który niedawno pokonał Czarnego Pana. Nie czytałaś gazet? Wszyscy go szukają bo w domu nie było ciała dziecka. Tej nocy, w Halloween, ukazała mi się Lily i prosiła, żebym się zaopiekował chłopcem. Zrobiłem jak kazała.
- Och - tylko tyle Nari zdołała wykrztusić w zaskoczeniu. Tysiące myśli przelatywało jej przez głowę jednocześnie. Ale czy to możliwe - pytała sama siebie.
Severus niezrażony ciągnął dalej:
- Wysłałem papiery o adopcję wykorzystując fakt, że Magenta zmarła niedawno i to, że miała dziecko, z którym nie wiadomo co się stało. Było mi to niezwykle na rękę. W odpowiedzi zaprosili mnie na mini przesłuchanie. Otrzymałem pozwolenie i fiolkę od Lily. Potem wróciłem do domu i wziąłem go do ogrodu, żeby pomyśleć. Spał kiedy siadałem na ławce, ale musiał się obudzić. Nawet nie zauważyłem kiedy zszedł z ławki i podszedł do tych głupich róż. No a potem wszystko działo się tak szybko. Przemyłem ranę odpowiednim eliksirem, podałem mu go, ale on przestał oddychać i znalazłem się tutaj. - Severus ukrył twarz w dłoniach. Odetchnął głęboko próbując się uspokoić. Poczuł rękę na swoim ramieniu, a następnie ramiona swojej siostry oplatające go. W geście wdzięczności odwzajemnił uścisk i zrobił to, co robił jako dziecko. Oparł głowę w zagłębieniu szyi Nari. Z ulgą wdychał znajomy i niezmieniony od lat zapach wanilii i lawendy. Po raz ostatni rozmawiał z siostrą po jej zakończeniu szkoły. Odebrał ją z dworca, zawiózł do rodziców i pojechał do siebie. To było ich ostatnie spotkanie. Poczuł, że siostra odsuwa się od niego. Opuścił bezradnie ręce i czekał na to co powie.
- Co zamierzasz zrobić? - coś w spokojnym głosie jego siostry kazało mu na nią popatrzeć. Wyraz twarzy Nari wyrażał smutek i zmartwienie.
- Nie wiem. - Potrząsnął głową by pozbyć się niechcianych myśli i skupić na rozmowie.
- Dasz radę z pracą i wychowaniem dziecka jednocześnie?
- Na razie nie pracuję. Napisałem do Dumbla, że potrzebuję przerwy, ale potem spotkałem go w Ministerstwie i widział mnie z Jonathanem. Poprosił o spotkanie. Najpierw spotkałem Lucjusza... O cholera!
- Co? - Nari jak oparzona gwałtownie wstała.
- Nic. Miałem razem z synem przyjść do Malfoy'ów na herbatkę.
- O której?
- Pewnie wieczorem.
- To będziesz mógł pojechać. Z twoim synem wszystko powinno być dobrze.
- No właśnie. Z moim. - Nari nic nie odpowiedziała. Twarz zdradzała głębokie zamyślenie.
- Nari, Nari...? - na imię też nie reagowała, więc Severus wykorzystał to by rozejrzeć się jeszcze po pokoju.
Po lewej stronie od drzwi w ścianę wbudowany był kominek, na przeciwko którego stała kanapa obita czarną, smoczą skórą. Na prawo od drzwi na ścianie wisiały zdjęcia. Severus podszedł do nich z otwartą buzią i nieelegancko dolną szczęką szorował po posadzce. Na fotografiach był on i jego siostra, a na niektórych pojawiała się także Lily. Jedno zdjęcie przykuło jego uwagę. Były na nim dwie, a właściwie to trzy osoby. Szybko odwrócił się do siostry, która oparła się o kanapę z Ognistą Whisky w szklance.
- Myślę, że będzie ci potrzebna - odparła w odpowiedzi na wlepiony w nią zdezorientowany wzrok.
Dziękuję awesome i POGROMCZYNI za komentarze. Gdyby nie wy, Wen pewnie jeszcze siedziałby na plaży i odpoczywał.
Miłej lektury ;)
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\
Pierwszą rzeczą jaką zobaczył po obudzeniu była twarz czarnowłosej kobiety pochylającej się nad nim. Była ubrana w biały kitel, co świadczyło o tym, że jest jednym z medyków. Długie, proste, czarne jak smoła włosy opadały na plecy i ramiona okalając twarz, na której zagościł wyraz niedowierzania i zaskoczenia. Piękne usta otworzyły się by coś powiedzieć, ale najwyraźniej rozmyśliła się zanim wydobył się z nich choćby najmniejszy dźwięk. Severus spojrzał po raz drugi na całą twarz i uderzyło go podobieństwo czarnych oczu dziewczyny do jego własnych. W swoim życiu spotkał tylko jedną osobę o takim spojrzeniu.
- Nari? - wyszeptał, bo nie było go stać na nic więcej.
- Och Severusie. - Mając łzy szczęścia w oczach przytuliła Snape'a.
Mistrz Eliksirów pogłaskał tak znajome mu włosy i zmierzwił je, co spotkało się z prychnięciem niezadowolenia ze strony drugiej osoby.
- Och, braciszku - zaszczebiotała dziewczyna.
- Nari. Jak dobrze cię widzieć - pomimo lekkiego tonu, kobieta potrafiła wyczuć w tym głosie gorzkie nuty. Severus nigdy nie używał jej pełnego imienia. Uważał, że Namarenna to najgłupsze imię jakie ktokolwiek mógł kiedykolwiek dać dziecku i to jeszcze z tak znakomitego rodu jak ród Snape'ów.
- Co się stało? - Szczęście zniknęło z jej twarzy, a zastąpiła je powaga.
- Nic... - Spuścił wzrok wiedząc, że przed jego siostrą nic się nie ukryje. Nikt nie umiał czytać jego najgłębiej skrywanych uczuć i myśli z wyjątkiem Nari.
- Czyli uważasz za normalne to, że spotyka się swojego brata leżącego nieprzytomnego pod ścianą i to jeszcze w Mungu! - Nari wstała z miejsca i spojrzała z ukosa na leżącego na łóżku mężczyznę. - Co się stało? - zapytała ponownie. Odczekała chwilę i gdyby nie przybliżyła się do niego, nie usłyszałaby nic.
- Mojego syna ugryzła czarna róża.
- Twój... CO?! Czarna?! Przecież one są zakazane!
- Och, wiem, ale to Magenta je tam zasadziła. Nie mogłem jej odmówić! - oburzył się Snape. Tak, Nari wiedziała, że jej brat zrobiłby wszystko dla swojej narzeczonej.
- Dobrze. Przepraszam, mogłam się domyśleć. Myślę, że powinniśmy się przenieść do mojego gabinetu i tam kontynuować naszą rozmowę.
- Miałem nadzieję, że to zaproponujesz.
Snape wstał i obrzucił pomieszczenie sceptycznym wzrokiem. Było tu tylko jedno łóżko. Koło niego stały dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała Nari, a na drugim leżała zawartość jego kieszeni. Kiedy jego wzrok padł na przeźroczystą fiolkę ze wspomnieniem w środku znieruchomiał.
- Severusie?
- Nie, nic. Masz może myślodsiewnię? - zapytał spoglądając na nią z ukosa.
- Nie, ale myślę, że możemy jedną pożyczyć z magazynu - odpowiedziała, ale wzrok miała skierowany na malutką buteleczkę. Domyśliła się co to jest i już chciała o nią zapytać, ale Severus staną nad krzesłem i zgarnął wszystkie rzeczy do kieszeni i spytał czy mogą już wyjść.
- Oczywiście. Chodź. Mój gabinet jest na końcu korytarza. - Wstała i poprowadziła go do małego pokoju ukrytego za zaklęciami. - Oto moje królestwo - powiedziała stając drzwiach.
Snape po swojej siostrze mógł spodziewać się jednorożców hasających od jednej ściany do drugiej, pingwinów dreptających po dywanie lub wszelkich innych normalnych i mniej normalnych stworzeń i istot, ale nie tego co zobaczył. Pokój był zadziwiająco... normalny. Miał powierzchnię powiększoną magicznie i cała przeciwległa ściana była zrobiona ze szkła. Przez nią rozpościerał się widok na ogrody lecznicze, w których zbierało się potrzebne zioła. Za ogrodami był las, który ciągnął się aż po horyzont. Zwiedzanie pokoju przerwała Nari, która zawołała Severusa, by ten usiadł na krześle przed biurkiem.
- Więc? Wytłumacz mi jakim cudem to jest twój syn. - Severus poczuł się jak na przesłuchaniu w sądzie.
- W sumie, to nie jest mój syn. To syn Lily i Jamesa Potter'ów. - Snape zdziwił się, że Nari nie zareagowała na tę nowinę. Wyglądała tak, jakby to nie była dla niej nowość. - Dostałem wezwanie do Ministerstwa na sprawdzenie pochodzenia dziecka. Musiałem nałożyć na nie silne zaklęcie adopcyjne, by wyszło, że jest to dziecko moje i Magenty.
- Ale dlaczego? Przecież chcesz je zaadoptować.
- Tak, chcę. Ale to Harry Potter. Ten, który niedawno pokonał Czarnego Pana. Nie czytałaś gazet? Wszyscy go szukają bo w domu nie było ciała dziecka. Tej nocy, w Halloween, ukazała mi się Lily i prosiła, żebym się zaopiekował chłopcem. Zrobiłem jak kazała.
- Och - tylko tyle Nari zdołała wykrztusić w zaskoczeniu. Tysiące myśli przelatywało jej przez głowę jednocześnie. Ale czy to możliwe - pytała sama siebie.
Severus niezrażony ciągnął dalej:
- Wysłałem papiery o adopcję wykorzystując fakt, że Magenta zmarła niedawno i to, że miała dziecko, z którym nie wiadomo co się stało. Było mi to niezwykle na rękę. W odpowiedzi zaprosili mnie na mini przesłuchanie. Otrzymałem pozwolenie i fiolkę od Lily. Potem wróciłem do domu i wziąłem go do ogrodu, żeby pomyśleć. Spał kiedy siadałem na ławce, ale musiał się obudzić. Nawet nie zauważyłem kiedy zszedł z ławki i podszedł do tych głupich róż. No a potem wszystko działo się tak szybko. Przemyłem ranę odpowiednim eliksirem, podałem mu go, ale on przestał oddychać i znalazłem się tutaj. - Severus ukrył twarz w dłoniach. Odetchnął głęboko próbując się uspokoić. Poczuł rękę na swoim ramieniu, a następnie ramiona swojej siostry oplatające go. W geście wdzięczności odwzajemnił uścisk i zrobił to, co robił jako dziecko. Oparł głowę w zagłębieniu szyi Nari. Z ulgą wdychał znajomy i niezmieniony od lat zapach wanilii i lawendy. Po raz ostatni rozmawiał z siostrą po jej zakończeniu szkoły. Odebrał ją z dworca, zawiózł do rodziców i pojechał do siebie. To było ich ostatnie spotkanie. Poczuł, że siostra odsuwa się od niego. Opuścił bezradnie ręce i czekał na to co powie.
- Co zamierzasz zrobić? - coś w spokojnym głosie jego siostry kazało mu na nią popatrzeć. Wyraz twarzy Nari wyrażał smutek i zmartwienie.
- Nie wiem. - Potrząsnął głową by pozbyć się niechcianych myśli i skupić na rozmowie.
- Dasz radę z pracą i wychowaniem dziecka jednocześnie?
- Na razie nie pracuję. Napisałem do Dumbla, że potrzebuję przerwy, ale potem spotkałem go w Ministerstwie i widział mnie z Jonathanem. Poprosił o spotkanie. Najpierw spotkałem Lucjusza... O cholera!
- Co? - Nari jak oparzona gwałtownie wstała.
- Nic. Miałem razem z synem przyjść do Malfoy'ów na herbatkę.
- O której?
- Pewnie wieczorem.
- To będziesz mógł pojechać. Z twoim synem wszystko powinno być dobrze.
- No właśnie. Z moim. - Nari nic nie odpowiedziała. Twarz zdradzała głębokie zamyślenie.
- Nari, Nari...? - na imię też nie reagowała, więc Severus wykorzystał to by rozejrzeć się jeszcze po pokoju.
Po lewej stronie od drzwi w ścianę wbudowany był kominek, na przeciwko którego stała kanapa obita czarną, smoczą skórą. Na prawo od drzwi na ścianie wisiały zdjęcia. Severus podszedł do nich z otwartą buzią i nieelegancko dolną szczęką szorował po posadzce. Na fotografiach był on i jego siostra, a na niektórych pojawiała się także Lily. Jedno zdjęcie przykuło jego uwagę. Były na nim dwie, a właściwie to trzy osoby. Szybko odwrócił się do siostry, która oparła się o kanapę z Ognistą Whisky w szklance.
- Myślę, że będzie ci potrzebna - odparła w odpowiedzi na wlepiony w nią zdezorientowany wzrok.
aaaaaa to bylo boskie mam nadzieje ze nastepny rozdzial juz niedlugo . Nie musisz mi dziekowac za komentarze bo to ja powinnam ci.dziekowac za to ze piszesz . zycze duzoooo weny ;-)
OdpowiedzUsuńPOGROMCZYNI
hary przeżył
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że nari zostanie na dłużej i pomoże bratu w opiece
a i mam takie pytanie będzie to opowiadanie o hary i dziewczyna
życzę dużo weny
Witam.
OdpowiedzUsuńW Twoim opowiadaniu znalazłam błąd. W tym rozdziale pojawia się postać Nari - siostry Snape'a. Tymczasem w rozdziale "Jonathan" jest napisane: "- I co ja mam z tobą zrobić, hmmm? - zapytał sam siebie Snape. Na prawdę nie miał pomysłu. Nie miał żadnych braci ani sióstr i nie wiedział co zrobić z małym dzieckiem." To jak to jest z tym rodzeństwem Severusa?
Poza tym opowiadanie przypadło mi do gustu. Mam słabość do Snape'a opiekującego się Harrym ;) Jednak w tekście da się wyłapać brak przecinków lub błędy w pisowni. "Wtedy" pisze się razem. Myślę, że beta wyeliminowałaby te literówki i inne mankamenty zapisu.
Jak dla mnie wszystko dzieje się troszkę za szybko. Zwolnij akcję, dodaj bogatsze opisy świata przedstawionego. Niech czytelnicy poczekają dłużej na rozwój wydarzeń ;)
Podsumowując: pisz dalej, bo widać, że masz pomysł na ten ff i koniecznie znajdź betę.
Pozdrawiam i życzę weny
Aurigia Sinistra
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podobał, siostra Severusa poznała prawdę, ale czy to dobrze...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia