środa, 3 lipca 2013

Herbatka

awesome - wszystko rozwiąże się w najbliższych rozdziałach. Przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział.
Mateusz Graniczny - cieszę się, że mam również sympatyków płci żeńskiej jak i męskiej, czego jesteś dowodem. Bardzo mi miło, że podoba Ci się mój blog.
POGROMCZYNI - dziękuję za cierpliwość ;)
Anastazja - dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na te drobne jak i duże błędy. Postaram się poprawić je na tyle ile mogę. Mam nadzieję, że nie zniechęcisz się do czytania pomimo treści i ewentualnych błędów.


Chcecie to mnie zabijcie, za niedotrzymanie terminu. Chętnie dam wam adres, ponieważ sama czuję się z tym okropnie. Szkoła się oczywiście skończyła (niestety tylko na dwa miesiące) i będę miała trochę więcej czasu, ale nie obiecuję, że rozdziały pojawią się częściej. W sobotę wyjeżdżam na tydzień, potem może na Woodstock, w drugim tygodniu sierpnia też mnie nie będzie. W ten sposób zlecą mi całe wakacje, więc może się okazać, że przez dwa miesiące dodam tylko jeden rozdział.
Już nie marudzę i zapraszam do czytania :)
/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\




Severus nalał wody do małej wanienki i włożył do niej Jonathana. Mały od razu zaczął rozchlapywać wodę na wszystkie strony i śmiać się z co najmniej głupiej miny swojego ojca, kiedy ten był od stóp do głów mokry. Snape szybko uporał się z umyciem syna, wytarł go, ubrał w wygodne, mugolskie ciuchy i zaniósł do pokoju Nari. Skoro chciała się nim opiekować, to Severus tylko na tym skorzysta. Wrócił do łazienki, posprzątał rozlaną wodę jednym zaklęciem i nalał sobie wody do normalnych rozmiarów wanny. Chcąc się zrelaksować przy kąpieli wlał parę olejków, a trzeba przyznać, że Mistrz Eliksirów był ich cichym fanem. Nigdy, nawet na najgorszych torturach, nie przyznałby się, że używa czegoś takiego jak olejki zapachowe do kąpieli. Miał też niezłą zabawę z kupowaniem ich. Za każdym razem zamawiał je przez sowę na lipne nazwisko, żeby przypadkiem nikt się nie dowiedział, że to on. Zamówienie pakowali w kartonowe pudełko i nakładali sporo zaklęć ochronnych na hasło, które znał tylko Severus. Było to dodatkowe zabezpieczenie, żeby nikt nie mógł otworzyć paczki. Snape zawsze zamawiał te same zapachy, do których się przyzwyczaił. Była to lawenda, biała czekolada, pomarańcza i malina, chyba że miał bardzo zły nastrój to zamawiał olejki fiołkowe lub różane.
Snape wszedł do wanny i zamknął oczy zatapiając się w idealnym połączeniu pomarańczy, maliny i fiołka. Mógł teraz zastanowić się na przeszłością i przyszłością. Dowiedział się dzisiaj więcej niż chciał. Jonathan na prawdę jest jego synem. Tylko dlaczego nikt mu nie powiedział. Nawet rodzona siostra nie była skłonna do wyjawienia mu tej tajemnicy. Po części mógł ją zrozumieć, ponieważ kiedy był na usługach Lorda, przez przypadek Voldemort mógł się dowiedzieć o dziecku i wykorzystać słabość Snape'a. Z drugiej jednak strony nie potrafił tego zrozumieć. Miał jednak nadzieję, że da się to naprawić i jeszcze wychowa syna. Kolejną rzeczą był wyjątkowy spokój Harry'ego. Nie płakał, nie mówił, że chce do mamy lub taty, co było niezwykłe jak na półtoraroczne dziecko. Miał jednak nadzieję, że to nic poważnego i że po prostu Jonathan był zbyt wszystkim zaaferowany, by zwrócić uwagę na brak rodziców.
Trzecią już sprawą było to, że Nari będzie mieszkać teraz z nimi... Tego bał się najbardziej. Nie wiedział czy planuje rzucić prace i utrzymywać się z pieniędzy ze spadku otrzymanego po rodzicach, czy nadal będzie pracować w Mungu, co wiązać się będzie z tym, że i tak większość czasu nie będzie jej w domu. Był prawie pewien, że wybierze pierwszą opcję. Skoro ma się zajmować Harrym, to będzie musiała mieć go cały czas na oku, a on będzie mógł wrócić do pracy w Hogwarcie. Musi tylko porozmawiać z Dumbledorem i Nari. Z dyrektorem nie będzie problemu, poza tym Severus wiedział, że Dumbel nie znalazł pewnie nikogo odpowiedzialnego na to stanowisko. W końcu musiałby ten nauczyciel być także opiekunem Slytherinu, a nie była to łatwa rzecz. Z Nari rozmowa będzie trudniejsza. Nie zrozumie, że Severus nie usiedzi na miejscu. Będzie uważać, że musi siedzieć w domu z dzieckiem. Snape miał pomysł, żeby połączyć kominek w jego gabinecie z kominkiem w jego komnatach w Hogwarcie. Będzie mógł wtedy kiedy chce przechodzić między Snape Manor a szkołą. To będzie trudna rozmowa.
Myślami powrócił do swojego syna. Był ciekawy jaki jest, co lubi, a czego nie. Tak naprawdę nie wiedział o nim nic. Wielkie, okrągłe zero. Nie mógł odsunąć od siebie myśli, że nie nadaje się na ojca. Z jego grzechami i znakiem na ramieniu nie będzie idealnym ojcem, a nawet nie będzie wystarczającym tatą. Nie miał pojęcia jak się zachowywać, co robić i jak robić. Do głowy wpadła mu myśl, żeby zapytać Lucjusza, ale czym prędzej pozbył się tego pomysłu. Malfoy był jego przyjacielem, ale nie do tego stopnia. Zrezygnowany zanurzył się w wodzie i starał się nie myśleć.

***

Kiedy tylko Severus wyszedł z pokoju siostry zostawiając tam swojego podopiecznego, ten rozglądnął się zdezorientowany po pokoju, położył się na pleckach i zaczął płakać. Nari stanęła nad nim i nie wiedziała co począć. Zawsze chciała mieć dziecko, ale teraz nie za bardzo wiedziała co powinna zrobić. Do tej chwili chłopczyk nie płakał. Kiedy był z Severusem, nie słyszała, żeby chociażby chciał zapłakać. Może jej brat ma rękę do dzieci. Wiedziała jednak, że to nie jest normalne, żeby dziecko w wieku Harry'ego nie płakało w ogóle, więc troszkę jej ulżyło, ale nie za bardzo wiedziała co zrobić, żeby go uciszyć.
- Cii - spróbowała uspokoić dziecko, ale to tylko wzmogło jego płacz. - Hej, co jest Jonathan? - Chłopczyk przez chwilę popatrzył na nią z co najmniej głupią miną i zaczął krzyczeć jeszcze głośniej.
- Mama - powtarzał to słowo jak mantrę, czasami jednak jeszcze dodawał tatę w potok słów. Nari zrezygnowana usiadła na łóżku. Położyła głowę na rękach i zamknęła oczy. Wsłuchała się w modlitwę Harry'ego, ale powoli nie mogła jej zrozumieć. Słowa zlewały się ze sobą tracąc znaczenie. Po kilku minutach do głowy wpadł jej pomysł. Zerwała się na nogi, porwała dziecko na ręce i wyszła z pokoju. Jonathan nadal płakał, ale już nic nie mówił. Nari weszła do kuchni i zawołała skrzata.
- Proszę, zrób coś Jonathanowi do jedzenia - zwróciła się do skrzatki. Ta ukłoniła się i zaczęła gotować kaszkę. Nari usiadła na ławie przy stole i posadziła sobie Harry'ego na kolanach.
- Wiesz, jesteś taki śliczny - jak na zawołanie chłopczyk popatrzył zapłakanymi oczkami na swoją ciocię. Przez chwilę Nari miała nadzieję, że się uspokoi, ale na próżno. W oczach jej podopiecznego znowu pojawiły się łzy i pociekły po pulchnych policzkach. Skrzatka w tym czasie przygotowała posiłek i postawiła lekko przestudzony przed swoją panią na stole.
- Proszę - powiedziała i uśmiechnęła się do Harry'ego. Ten tylko zabawnie przekręcił głowę i odwrócił się do cioci.
- Dziękuję, możesz iść. - Skrzatka na te słowa ukłoniła się i zniknęła z cichym "pop".
Nari westchnęła i zaczęła karmić bratanka. Chłopczyk był chyba bardzo głodny, bo pożerał całą łyżkę na raz. Namarenna uśmiechnięta, że znalazła powód złego humoru Jonathana nakarmiła go i umyła mu buzię. Jej radość jednak nie trwała długo. Kiedy tylko wstała od stołu Harry nie wytrzymał i na nowo się rozpłakał. Załamana Nari poszła do bawialni i wyciągnęła ze starych pudeł zabawki jej i Severusa. Jonathan przebierał wśród lalek, samochodzików i samobieżnych zabawek. Trochę się uspokoił kiedy znalazł ulubioną przytulankę Severusa, kiedy ten był mały. Chodził z nią dosłownie wszędzie. Jednak w wieku dziesięciu lat zrozumiał, że wyrósł z niej i wrzucił do pudełka. Teraz odkopał ją jego syn. Cóż najwyraźniej niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jonathan bawił się przez około pięć minut, ale po tym czasie znudził się i zaczął krążyć po pokoju w poszukiwaniu czegoś ciekawszego. Kiedy jednak nic nie znalazł zrezygnowany postanowił zwrócić na siebie uwagę, klapnął na pupie i rozpłakał się. Nari niezwłocznie wzięła go na ręce i wróciła do kuchni. Pchnięta przeczuciem przeszukała piętnaście szafek i wydała z siebie okrzyk radości kiedy w końcu znalazła tabliczkę mlecznej czekolady. Połamała ją na kostki i położyła przed Harrym. Chłopczyk zaczął zajadać się czekoladą nie przejmując się niczym dookoła. W efekcie czego wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy, ale Namarenna była na tyle szczęśliwa, że nie zauważyła stanu w jakim Jonathan się znajduje.

***

Severus westchnął cierpiętniczo i zdecydował, że odmoczył się dostatecznie dobrze i dosłownie dziesięć minut zajęło mu doprowadzenie się do użytku. Podszedł do szafy z ręcznikiem zawiązanym na biodrach i wybrał odświętną szatę. Wiedział, że równie dobrze może ubrać szatę Śmierciożercy, ale wolał nie pokazywać jej Nari. Jeszcze zechciałaby ją zniszczyć. Umyty i ubrany poszedł do sowiarni. Tam wybrał najlepszą sowę i przywiązał do jej nóżki wcześniej napisany liścik.
- Wiesz do kogo - powiedział ptakowi na ucho i wypuścił go. Przez chwilę jeszcze patrzył za oddalającym się ptakiem. Potem poszedł do pokoju siostry, w którym zostawił syna. Niestety nikogo tam nie zastał. Jednak kiedy wszedł do pokoju jego wzrok padł na szkatułkę z kłódką, Rozejrzał się po korytarzu, pokoju i kiedy stwierdził, że nigdzie nie ma żywej duszy podszedł do komody na której leżała owa skrzyneczka. Chwilę głowił się nad zaklęciem otwierającym i odpowiednim hasłem (trzeba przyznać, że siostra Severusa umiała coś ukrywać pod zaklęciami) udało mu się otworzyć wieczko. Z wrażenia aż wstrzymał oddech. W szkatułce leżał pęk ciemnych włosów, kawałek materiału i wisiorek z gwiazdą Dawida i odwróconym krzyżem. Siedział tak wpatrując się w zawartość skrzyneczki, ale odgłosy kroków za drzwiami otrzeźwiły go do tego stopnia, że zdążył zamknąć i z powrotem założyć zaklęcia na zamek, wstać i otrząsnął się z szoku. Idealnie w momencie kiedy otworzył oczy przywołując na twarz maskę obojętności przyprawioną odrobinką zatroskania o syna do pokoju weszła Nari z jego śpiącym synem umazianym czekoladą na buzi.
- Och Severusie. Co tu robisz? - zapytała dyskretnie spoglądając na szkatułkę, która na szczęście leżała w tym samym miejscu w którym ją zostawiła. Wolała nie myśleć o tym co powiedziałby o niej jej brat, gdyby zobaczył zawartość skrzyneczki.
- Szukałem cię. Jesteś gotowa? - Siostra przytaknęła. - Ale myślę, że tego gentelmana muszę jeszcze trochę oporządzić - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach i rozbawieniem w głosie. Podszedł do oniemiałej siostry i zabrał od niej Jonathana. Wyszedł z pokoju kierując się w stronę łazienki. Kiedy do niej dotarł wziął chusteczkę, namoczył i wytarł syna. Kiedy stwierdził, że wygląda odpowiednio poszedł z powrotem do Nari. Zapukał w drzwi jej pokoju i po chwili wyszła z niego jego siostra w sukience wieczorowej sięgającej do ziemi i lekko się po niej ciągnącą. Na ramiona miała zarzucony szal a'la dywan. Severus parsknął śmiechem na co Nari zareagowała ściągnięciem brwi i prychnięciem. Przeszła obok niego i skierowała się do ogrodu a Snape czym prędzej podążył za nią. Kiedy dotarli do punktu aportacyjnego siostra złapała go pod rękę i czekali. Kiedy ptak wysłany z wiadomością wrócił, niósł w pyszczku przedmiot podobny do klucza. Podleciał i wypuścił go na rękę Nari. Severus wypowiedział wcześniej ustalone hasło potrzebne do aktywowania Świstoklika i poczuł szarpnięcie w okolicach pępka.

***

Wylądowali chwilę później w ogrodzie bogatej posiadłości. Obok rabatek z różami, bratkami i tulipanami, które kwitły przez cały rok można było zobaczyć ogromny labirynt o powierzchni blisko pięciu hektarów. Nie zdążyli rozejrzeć się bardziej, ponieważ podszedł do nich skrzat.
- Pan Malfoy prosi - powiedział spokojnie i nie czekając na nich ruszył w stronę salonu. Severus z dzieckiem na rękach i Nari przy boku ruszył za służącym. Przeszli przez bogato zdobioną altankę i weszli do salonu w którym przy stole siedziała, jak zawsze olśniewająca Narcyza, teraz w ubrudzonej od kredek sukience. Oczywiście była to sprawka małego, białowłosego diabełka, którego Severus był ojcem chrzestnym. Draco wygramolił się spod stołu i wpadł na chrzestnego. Dopiero kiedy Snape podskoczył Narcyza podniosła wzrok i spojrzała na Nari oraz jej brata.
- Och, Nari! Jak miło cię widzieć. Ile to już? Rok? - Okrążyła stół za którym siedziała i podeszła do niej szybko i uściskała.
- Witam Narcyzo. Widzę, że Draco jak zwykle diabełek - uśmiechnęła się do chłopczyka, który opierał się o stół i patrzył na nią wielkimi, szarymi oczkami. - Cześć Draco - powiedziała czule i uśmiechnęła się do blondyna. - No choć do cioci - Wyciągnęła ręce widząc, że mały chwieje się lekko idąc w jej stronę. Podniosła go, a ten się do niej przytulił.
- Zawsze miałaś podejście do mojego dziecka - zaśmiała się Narcyza. - Ja nigdy nie mogę sobie z nim poradzić - dodała z uśmiechem.
- Ekhem - przypomniał o swojej obecności Severus.
- Narcyzo, weź Draco i idź z nim do bawialni. - Lucjusz wszedł do pokoju z szampanem w ręce i dwoma  kieliszkami. Kiedy zobaczył, że Severusowi towarzyszy jego siostra, odstawił kieliszki, podszedł i pocałował ją w rękę. Nari spłonęła rumieńcem.
- Nari, weźmiesz Jonathana i pójdziesz z Narcyzą? - Severus zwrócił się do siostry.
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem. Przekazała Draco Narcyzie, a sama wzięła Jonathana, który dopiero co się obudził i tarł rączkami zaspane oczka.
- A więc... - zaczął Lucjusz, ale poczekał aż kobiety wyjdą z pomieszczenia. Kiedy usłyszał zamykane drzwi usiadł na sofie, a Severus naprzeciwko niego w fotelu. Po chwili kontynuował: - A więc to jest twój syn?
- Tak. Sam nie mogę w to uwierzyć. - Uśmiechnął się Severus.
- Ale jak się dowiedziałeś? Listem przyszedł?
- No nie do końca - powiedział rozbawionym głosem Sev. - Dostałem list, że mam się zgłosić po jego "odbiór". Potem w ministerstwie okazało się, że jestem jego ojcem, no i muszę się nim zaopiekować. Jak pewnie wiesz Magenta zmarła jakiś czas temu.
- Tak, słyszałem. Ale to nie czas na zamartwianie się. Zobaczysz, jeszcze się nauczysz jak z nim być.
- Nie wierzę, że słyszę to właśnie od ciebie Lucjuszu. Po prostu niewiarygodne - Snape zrobił śmieszną minę i przedrzeźniał Malfoy'a.
- A ja nie wierzę, że nasz zgorzkniały do szpiku kości Mistrz Eliksirów - ściszył głos - nadworny lekarz Czarnego Pana... kiedykolwiek będziesz miał dziecko - dokończył z lekkim uśmiechem podnosząc kieliszek chcąc wznieść toast.
- Myślisz, że ja wierzyłem? - Sev wygiął usta w coś uśmiecho-podobnego, (bo przecież on się nie uśmiecha!) i także podniósł swój kieliszek.
- To za co pijemy? - zapytał Lucjusz, chociaż dobrze znał odpowiedź.
- Jak to za co? Za naszych synów i ich przyszłość. - Stuknęli się kieliszkami.
Potem alkoholu lało się odrobinę więcej i więcej... W końcu stwierdzili, że jedna butelka to za mało i otworzyli drugą, następnie poszła trzecia i czwarta, piąta się gdzieś zgubiła po drodze. Przy siódmej butelce - szósta przemknęła niezauważona - za dużo alkoholu wylewało się poza kieliszek niż do niego i pan domu błyskotliwie zauważył, że jest już druga w nocy i należało by zobaczyć jak się bawią panie i dzieci. Wstał z kanapy, ale zanim zrobił jeden krok stwierdził, że siedzenie wcale nie jest takim złym pomysłem. Severus natomiast ledwo co kontaktował. Wiedział, że Malfoy coś mówił, ale ani go nie wiedział, ani go nie słyszał, więc trudno było mu cokolwiek stwierdzić. Było mu bardzo wygodnie w fotelu w którym siedział, a właściwie leżał. Nie dane mu było jednak zasnąć, ponieważ Lucjusz wziął sobie za punkt honoru obudzenie go i zaciągnięcie do bawialni. Obaj szli po ścianie, ale żaden z nich nie chciał tego wiedzieć. Odbijali się jakby cała ściana była wyłożona sprężystymi poduszkami, ale twardo parli na przód. Krok za krokiem zbliżali się do upragnionego pokoju. Kiedy stali przed drzwiami nie wiedzieli już po co tu przyszli. Niewygodna była jednak ściana więc jakby czytając sobie w myślach odbili się jednocześnie od niej i wpadli przez drzwi. W środku siedziała Narcyza i Nari rozmawiając przyciszonym głosem. W magicznie powiększonym kojcu spali Draco i Jonathan. Severus był szczęśliwy, że widzi swoją siostrę, lecz jego radość nie trwała długo, ponieważ jego nogi niefortunnie zaplątały się z kończynami Malfoy'a i legli obaj na dywan zaplątani jak słuchawki wsadzone byle jak do kieszeni.
Lucjusz oglądał wszystko w zwolnionym tempie. Widział jak zmienia się wyraz twarzy jego żony. Widoczna na niej było zaskoczenie, potem rozczarowanie, a na końcu złość. Bezkresną, nieposkromioną furię. Wiedział, że przegrał. Natychmiast cały alkohol wyparował z jego umysłu, jednak Sev był na tyle pijany, że Malfoy sam nie był w stanie wyplątać się od niego. Westchnął z frustracją i położył głowę na ziemi. Z poziomu dywanu widział jedynie buty Narcyzy, które powoli i z czającą się groźbą zbliżały się do jego twarzy. Poczuł jak Snape stara się od niego odsunąć rozumiejąc co się zaraz stanie. Chyba on też zobaczył Panią Domu kroczącą w ich stronę. Kiedy odsunęli się od siebie natychmiast usiedli, a Cyzia była na tyle blisko, że Lucjusz prawie czuł materiał jej sukni na swojej twarzy.
- Wstań - powiedziała cicho, ale wyraźnie było czuć jej władzę i złość. Bez protestów wykonał polecenie. Popatrzył na Severusa, który siedział u stóp swojej siostry patrząc na swojego kolegę ze współczuciem.
- Wyjdź - padł kolejny rozkaz. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć do Snape'a, ale ręka Narcyzy ukróciła wszystkie jego próby. Kiedy Malfoy był już za drzwiami, a raczej ich pozostałością, pani Malfoy wróciła, żeby powiedzieć Nari, że zaraz do niej wróci. Siostra Severusa kiwnęła niepewnie głową i patrzyła za znikającą za drzwiami Narcyzą.
Nari spojrzała pod nogi na ledwo utrzymującego się w pozycji siedzącej brata i westchnęła. Nie umiała się na niego złościć. Jeden jedyny raz kiedy się na niego wkurzyła, to kiedy dowiedziała się, że jest Śmierciożercą, nigdy wcześniej, nigdy później nie wściekała się na niego. Był to w końcu jej ukochany braciszek. Uśmiechnęła się czule na wspomnienia ich dzieciństwa. Rozmarzyła się chcąc wrócić się w czasie tak, żeby mogła coś zmienić. Może gdyby nie zostawiła brata nie poszedł by do Voldemorta. Ale przecież ona była w szkole, to co mogła zrobić? Zawsze mogła pisać więcej listów. Czy to by wystarczyło? Pewnie nie. Tak na prawdę nie wiedziała jak długo Sev służył Czarnemu Panu zanim dostał Znak. Tak na prawdę, żeby wszystko się zmieniło, musieli by mieć innych rodziców. Może nie byli oni sługusami Lorda, ale popierali jego działania co do mugoli, a Severus zawsze chciał się im przypodobać.
Powróciła myślami do brata siedzącego na dywanie i Narcyzy, która powiedziała, że zaraz wróci. Tylko co mógł oznaczać błysk w jej oku? Oby nie zrobiła czegoś głupiego...

***

Narcyza Malfoy była stanowczą kobietą wbrew obiegowej opinii. Wszyscy dookoła uważali ją za cichą lecz przepiękną myszkę przy boku dostojnego Malfoy'a. Niewielu jednak znało prawdę. Dla większości była ona po prostu nie do przyjęcia, więc nie zauważali tego. Inni bardzo popierali Lucjusza, jednak nie wchodzili z nim w takie zażyłości, żeby gościć na zamku i oglądać jego żonę i dziecko w warunkach naturalnych. To Cyzia tak na prawdę rządziła. Malfoy Senior był dodatkiem i osobą bez której wszystko pracowało. Narcyza dbała o dom, dziedzica, ogród, skrzaty, konto. To ona wydzielała mężowi dzienne kieszonkowe, za które może sobie kupić szaty, zjeść obiad podczas spotkania biznesowego w sprawie interesów. To ona w tym związku nosiła spodnie.
Narcyza zaśmiała się cicho na myśl o lekko przestraszonej minie Nari, kiedy obiecywała, że zaraz wróci. Była pewna, że widziała jej błysk w oku i to na niego Namarenna tak zareagowała. Kolejna do kolekcji, która nie uwierzy jak Lucjusz daje sobą pomiatać własnej żonie.
Wyprzedziła męża i pchnęła drzwi do ich sypialni. W pokoju, po lewej stronie było wielkie hebanowe łóżko z baldachimem i zieloną, satynową pościelą. Drzwi do łazienki znajdowały się po prawej stronie od wejścia i prowadziły do małego królestwa. Kafelki w kolorach białym i czarnym z idealnie dobranymi srebrno-zielonymi wzorkami tworzyły niemożliwą kombinację ułożoną własnoręcznie przez Cyzię. Umywalka z białego marmuru, wanna na srebrnych nóżkach dostatecznie duża, żeby zmieściły się w niej dwie osoby i piękna, czarna, marmurowa komoda dopełniały bajeczny krajobraz. Na przeciwko drzwi był kominek,  zaraz obok niego wyjście na taras oblany księżycowym, srebrnym światłem. Ściany ich sypialni pomalowane były na kremowo z czarnymi i zielonymi wzorami, które pasowały do całości staromodnego wystroju.
Narcyza pociągnęła za sobą ledwo żywego męża i pchnęła go na łóżko. Lucjusz nie zareagował, więc Cyzia zrezygnowała z nakrzyczenia na niego za głupotę i totalny brak ogłady, ale widząc, że mąż nawet nie wie gdzie się znajduje przelewitowała go na kanapę na przeciwko kominka. Z litości wyczarowała mu kocyk i podusię i zadowolona z siebie wróciła się do bawialni gdzie zostawiła rzeczy, dzieci i Severusa ze jego siostrą.

***

Nari siedziała spokojnie wpatrując się w śpiącego na siedząco swojego brata. Po około dwudziestu minutach wróciła Narcyza z lekko potarganymi włosami i blaskiem dawnej złości w oczach.
- Nari, chcesz wrócić do siebie razem z Severusem, czy może zaszczycisz mnie swą obecnością tej nocy? - zapytała kokieteryjnie, jak na damę Malfoy przystało. Nari zaśmiała się z zachowania przyjaciółki, ale odpowiedziała jak najbardziej poważnie próbując się nie roześmiać.
- Ja oraz mój brat zaszczycimy ten zacny Malfoy Manor swoją obecnością dzisiejszej nocy i jutrzejszego dnia, jeżeli pozwoli nam na to łaskawa Pani Malfoy.
Cyzia zaśmiała się perliście kiwając głową na znak zgody i odwróciła się do drzwi chcąc je naprawić. Machnęła różdżką i po chwili wszystko wróciło na swoje miejsce. Odwróciła się z powrotem w stronę przyjaciółki.
- Chodźcie, pokażę wam wasze pokoje - powiedziała z lekkim uśmiechem i podążyła korytarzem. Po około pięciu minutach stanęła przed drzwiami prowadzącymi do jednej z dwudziestu gościnnych sypialni.
- Dymek - powiedziała i z cichym "pop" pojawił się obok niej mały skrzat ubrany w czarno-zielone szaty.
- Tak, pani - ukłonił się lekko.
- Rano zaprowadź pannę Nari i pana Severusa na śniadanie.
- Tak, pani - powiedział, ukłonił się i aportował.
- Tu jest twój pokój - Narcyza zwróciła się do kobiety. - Rano śniadanie jest o dziewiątej.
- Dziękuję Cyziu - uśmiechnęła się, podeszła do Narcyzy i ucałowała w policzek.
- Zaraz obok jest pokój Severusa. Na szafce obok łóżka będzie znajdował się eliksir na kaca...
- Och, nie - uśmiechnęła się złowrogo Nari. - Zabierz go. Niech ma nauczkę.
- Lucjusz też pożałuje - mruknęła Cyzia, z uśmiechem pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła korytarzem do swojego pokoju.